Dowiedziałem się niedawno o nowych planach pana Sakiewicza, redaktora naczelnego „Gazety Polskiej”. Otóż myślałem, że mało rzeczy już mnie zdziwi, ale człowiek ten postanowił wydać specjalną gazetę, traktującą tylko o katastrofie smoleńskiej. To jeszcze nie jest aż tak zaskakujące, w końcu w kraju żyje całkiem spora grupa ludzi mających manię na temat tej katastrofy i pomimo upływu czasu emocjonujących się nią bardziej niż nakazywałby zdrowy rozsądek, bo przecież przyszłość Polski w żaden sposób nie zależy od tego jakie były szczegóły tej katastrofy (wyłączając oczywiście bzdurę jakoby miałby to być zamach). To co sprawiło, ze straciłem na chwilę wiarę w swoją zdolność niedziwienia się bieżącym wydarzeniom to tytuł tej gazety a głównie jego pierwszy człon. Otóż gazeta miałaby się nazywać „Dziennik Smoleński”. I niestety nie chodzi tu o współpracę z regionalnym „Głosem Smoleńska”, tylko jak sama nazwa wskazuje, ma to być najprawdopodobniej co najmniej kilkunastostronicowa gazeta. Mam do Pana Sakiewicza pytanie. Ile informacji na temat tej katastrofy dziennie dostaje pan i czy rzeczywiście starczy to na zapełnienie dzień w dzień całego wydania „Dziennika Smoleńskiego”? Możliwości są dwie: albo pan Sakiewicz z zespołem są najlepiej poinformowanymi dziennikarzami w tym kraju, wiedzącymi więcej na ten temat niż wszystkie inne media razem wzięte, albo po prostu zespół ten słynie z niewiarygodnie płodnej wyobraźni, co notabene może być bardzo dużym atutem jednak trzeba dobrze wybrać branżę. Otóż dziennikarstwo nie jest tą, w której zespół Sakiewicza może w całości zrealizować swoje powołanie. Myślę, że najodpowiedniejszą jest dział sience-fiction. Tam można opisywać każdy nawet najbardziej kontrowersyjny pomysł na wersję wydarzeń w Smoleńsku i nie tylko, nie będąc posądzonym o szaleństwo, uleganie halucynacjom, urojeniom czy po prostu zwykłe kłamstwo (ewentualnie naiwną wiarą we wszystkie zasłyszane relacje). Także przed wydrukowaniem pierwszego numeru „Dziennika Smoleńskiego” nalegałbym na zasięgnięcie rady u starszych stażem kolegów z „Nowej Fantastyki”, ewentualnie jak zasugerował bloger Azrael (jakoby miała to być „Gazeta lotnicza”) redakcją „Skrzydlatej Polski” i nie chodzi tu o odloty spowodowane narkotycznym hajem (czego nieliczni szczęśliwcy jak Sakiewicz doświadczają na trzeźwo).
195
BLOG
Komentarze